Poniższy tekst opisuje przestrzeń portu gdańskiego, bogatą w wiele historycznych nawiązań i przez wiele stuleci kluczową w funkcjonowaniu miasta Gdańska.
Gdański port działał już w okresie przynależności grodu do monarchii piastowskiej, ale dopiero w XIV wieku, już za rządów Zakonu Krzyżackiego, ośrodek portowy zaistniał w europejskiej wymianie handlowej. Pomogła przynależność do Ligi Hanzeatyckiej, ponadpaństwowej organizacji handlowej skupiającej ośrodki kupieckie z północnej części Europy. Nie bez znaczenia była też polityczna stabilność zapewniona przez sprawność i siłę państwa zakonnego.
Prawdziwy rozkwit działalności handlowo-portowej nastąpił dopiero po obaleniu krzyżackiego panowania – nagrodą za zaangażowanie miasta w przewlekłe i wyczerpujące działania wojny trzynastoletniej były przywileje królewskie, które ustanowiły handlowy monopol gdańskiego kupiectwa i otworzyły przed miastem potencjał polskiego zaplecza…
W najlepszym okresie (XVI-poł XVII w.) do miasta zawijało po 2 tysiące statków z całej morskiej Europy, tu obsługiwano aż 80% eksportu Rzeczypospolitej. Wielkie okno na świat, ale i Gdańsk-Chłańsk, bo miasto unikało większego zaangażowania (zwłaszcza finansowego) w istotne sprawy państwa polskiego i zazdrośnie strzegło uprzywilejowanej pozycji.
Najlepszą możliwość poznania opisywanej tematyki daje rejs przez tereny portowo-stoczniowe, oferta z roku na rok coraz ciekawsza: stylizowane galeony, statki Żeglugi Gdańskiej, tramwaje wodne i mniejsze jednostki. Na trasie rejsu Stocznia Gdańska, Gdańska Stocznia Remontowa, wielkie statki, doki pływające, a nawet doskonale widoczny stadion sportowy.
Podczas rejsu nie sposób uciec od nawiązań do Solidarności i II wojny światowej, te wątki miały wpływ na losy Europy czy nawet całego świata. Wyprawa to również możliwość konfrontacji rzeczywistości z czarną wizją stoczniowo-portowego sektora polskiej gospodarki, niepotrzebnie kreowaną przez niektóre media. Polskie stocznie i porty nie zmieniły się w pustynie, nadal działają, cieszą się uznaniem kontrahentów, nie oznacza to oczywiście, że wszystko działa idealnie…
Rejs warto połączyć ze zwiedzaniem terenu Westerplatte – miejsca, w którym symbolicznie rozpoczęła się II wojna światowa…
Port na Motławie
Rejsy zazwyczaj rozpoczynają się z przystani przy Długim Pobrzeżu. Okolica przez kilka stuleci była największym portem w basenie Morza Bałtyckiego, jako taka stanowiła źródło gdańskiej potęgi i bogactwa. Pierwszy etap rejsu przez wody Motławy. Rzeka niepozorna o długości zaledwie 65 km. Dla miasta szczególnie ważna, na niej oparto działanie średniowiecznego i późniejszego zespołu portowego.
Warto zwrócić uwagę na mijane kolejno bramy wodne, zamykające ulice biegnące z głębi miasta ku Motławie. Jak widać średniowieczny Gdańsk zwrócił się „twarzą ku rzece”, związana z tym miejscem działalność portowa stanowiła o fundamencie gdańskiej gospodarki. Jedna z bram szczególna – Żuraw był największym dźwigiem portowym średniowiecznej Europy, z perspektywy rzeki wygląda jeszcze bardziej dostojnie i majestatycznie. Okolica tętniła niegdyś barwnym, wielojęzycznym i egzotycznym życiem portowym – te wątki gdańskiej historii świetnie opisuje książka M. Boguckiej „Gdańscy ludzie morza w XVI-XVIII w.”. Obecnie podkreśla się słabe wykorzystanie motławskiego potencjału, a próby zmiany tej sytuacji są mało przekonujące.
Lewa strona (czyli strona bakburty) prezentuje się zdecydowanie bardziej efektownie, ale na prawo (strona sterburty) też warto popatrzeć. Przez całe dekady po tej stronie zniszczony i zaniedbany obszar Wyspy Spichrzów, dopiero w ostatnich latach przeprowadzono zabudowę tego atrakcyjnie położonego fragmentu miasta Gdańska. Wygląd nowych budynków wielu osobom się podoba, ale nie brakuje też głosów krytyki, podkreśla się przeskalowanie obiektów i architekturę pozbawioną polotu.
Świetność motławskiego portu przypadła na okres XVI-poł. XVII wieku. W najlepszych latach przeładowywano po pół miliona ton towarów. Stopniowo ujawniały się też lokalne ograniczenia, na wody płytkiej Motławy nie mogły wpływać duże statki, dlatego jednostki często rozładowywano na portowej redzie, towary do portu przewożono tzw. burdynami. Wiele zmartwień przysparzała Wisła stale zamulająca i wypłycająca obszary ujściowe.
Za Wyspą Spichrzów tzw. obrotnica, czyli miejsce gdzie zawracały statki w dawnym motławskim porcie. To również złączenie nurtów Starej i Nowej Motławy, po przekopaniu tej młodszej odnogi (1576) długość gdańskich nabrzeży portowych wynosiła 2,5 km. Po stronie lewej za Żurawiem widoczna dalsza część nadrzecznego traktu spacerowego, określanego już jako Rybackie Pobrzeże. Łatwo zauważyć nowe budynki Narodowego Muzeum Morskiego oraz dwie kolejne bramy wodne. Brama Straganiarska szczególna, przez pięć lat mieszkał w niej wiecznie roztargniony Zbigniew Cybulski, legenda polskiego kina.
Po stronie prawej wyspa Ołowianka. Kolejny stosunkowo mało znany fragment Gdańska, o ciekawej przy tym historii. Trzy wielkie spichlerze (Panna, Miedź, Oliwski) to budynki Narodowego Muzeum Morskiego. Muzealne obiekty i eksponaty w ciekawy sposób opisują gdańsko-morską tematykę, warto wybrać się tam z osobną wizytą. Nieco dalej archaiczny w kształcie statek „Sołdek”, to pierwsza pełnomorska jednostka zbudowana od podstaw w powojennej Polsce. Nazwa upamiętnia stoczniowca Stanisława Sołdka, który jako przodownik pracy stał się ulubieńcem ówczesnej władzy. Statek szczególnie zasłużony, jako rudowęglowiec przewiózł ok. 3,5 mln ton ładunków w trakcie prawie 1500 rejsów. Trzykrotnie tonął i za każdym razem dzięki szczęściu i ofiarności załogi wychodził cało z tak poważnych opresji. Od ponad trzydziestu lat zasłużona jednostka pełni funkcje muzealne.
Za statkiem ciekawy budynek ustawiony dłuższym bokiem do rzeki Motławy. To zabytkowy Spichlerz Królewski, dawny magazyn na zboże z monarszych majątków. Dzisiaj w obiekcie działa trzygwiazdkowy hotel o nazwie adekwatnej do historii budynku. Za hotelem efektownie prezentujący się obiekt stawiany za wzór udanych działań rewitalizacyjnych, to dawny zespół elektrociepłowni, obecnie siedziba Polskiej Filharmonii Bałtyckiej. Po stronie lewej Targ Rybny, w którego przestrzeni sprzedawano niegdyś niezliczone gatunki ryb, obecnie samotna Baszta Łabędź dumnie zasłania wejście do hotelu Hilton.
Za hotelowym budynkiem łatwy do przeoczenia fragment ceglanego muru. To jedyna pozostałość potężnego niegdyś zamku krzyżackiego, rozebranego przez gdańszczan prawie natychmiast po obaleniu zakonnego panowania. Nieco dalej malowniczo wkomponowany w otoczenie most, pod nim ujście Kanału Raduni. Zbudowany w wieku XIV uchodzi dzisiaj za jedną z najstarszych takich hydrokonstrukcji na ziemiach polskich. Powstał dzięki Krzyżakom, których rządy początkowo wnosiły w rozwój miasta wiele dobrego.
Za ujściem Brabank gdzie już w średniowieczu naprawiano statki. Nazwa najprawdopodobniej pochodzi od słowa „bragen” oznaczającego „uszczelnianie poszycia”, przez niektórych wywodzona jest od niderlandzkich osadników. Tutaj prowadzono prace przy francuskiej karaweli „Pierre de La Rochellle”, która nieco później jako „Peter von Danzig” siała postrach na wodach Morza Północnego.
W XIX wieku w tej okolicy wyrosły zabudowania Stoczni Klawitterów, w której zrezygnowano z rozwiązań cechowych na rzecz nowoczesnych metod produkcyjnych. Tu powstawały pierwsze gdańskie parowce i statki o stalowej konstrukcji kadłubów.
Przez wiele powojennych dziesięcioleci była to swego rodzaju ziemia niczyja, niby jeszcze miasto, ale już prawie stocznia… Krajobraz okolicy znacząco się zmienił, wyrosły ekskluzywne apartamentowce, wyremontowane nabrzeża mogą już niedługo tętnić turystycznym życiem. W pobliżu wyrosło też Muzeum II Wojny Światowej. Wystawa główna to emocjonalna i poruszająca opowieść o okrucieństwie wojny, muzeum koniecznie należy odwiedzić.
Po stronie prawej zdewastowany budynek z charakterystycznym podcieniem, historycznie bardzo ciekawy, działała w nim dyrekcja Stoczni Klawitterów. Ceglany obiekt po stronie lewej to dawny kapitanat motławskiego portu.
Przestrzeń po stronie prawej to tzw. Polski Hak, półwysep wciśnięty między Motławę i Martwą Wisłę. Obszar był celem podróży tysięcy flisaków, którzy z niemal całej Polski spławiali do Gdańska towary. Stanowili barwną i charakterystyczną grupę, musieli też dobrze utkwić w pamięci gdańskiego mieszczaństwa, skoro od nich wywodzi się nazwa tego kluczowego miejsca. Opisywany cypel został nawet przedstawiony na słynnym obrazie „Apoteoza łączności Gdańska z Polską”, co dowodzi wielkiego znaczenia tego miejsca dla funkcjonowania dawnego miasta.
To obecnie wyjątkowo zaniedbana część miejskiej przestrzeni, od dziesięcioleci wyczekująca lepszych czasów…
Statek zbliża się do rozległego „wodnego skrzyżowania”. To ujście Motławy do Wisły, nieco dalej rozpoczyna się tzw. Kanał Kaszubski.
Martwa Wisła
Po prawej stronie szeroko rozlana wstęga Wisły z potężnymi obiektami mostowymi. Bliższy z nich to Most Siennicki, dalszy to most im. Jana Pawła II, potocznie określany jako most wantowy. Bliżej statku żółte konstrukcje. To należąca do firmy Malteurop przetwórnia słodu – ważnego komponentu procesu warzenia piwa.
Rzeka w tym odcinku nazywana jest Martwą Wisłą, ze względu na odcięcie śluzami od głównego nurtu. Wisła wprowadza wody do Morza Bałtyckiego przez cztery główne ujściowe ramiona, pierwszym z nich jest Nogat.
Po stronie lewej tereny Stoczni Gdańskiej. Rola tego miejsca w najnowszych dziejach Polski doskonale znana, dla podkreślenia warto przypomnieć: gdańska stocznia jest uważana za kolebkę „Solidarności”, miejsce rozpoczęcia politycznych przemian, które w dalszej konsekwencji dotknęły połowę kontynentu europejskiego. To również miejsce o sporych zasługach dla światowej gospodarki, w ciągu kilkudziesięciu powojennych lat zbudowano tutaj ponad tysiąc dobrej jakości statków.
W latach sześćdziesiątych ubiegłego stulecia zakład uchodził za piątą co do wielkości stocznię na świecie! Po wielu rynkowych zawirowaniach stocznia stanowi ułamek dawnej potęgi, ale warto podkreślić – zakład nadal funkcjonuje, obecnie jest jednym z największych na świecie producentów masztów do turbin wiatrowych. Stocznia wycofała się z części zajmowanych wcześniej obszarów, produkcja została przeniesiona na widoczną po stronie lewej Wyspę Ostrów. Właścicielem stoczni był koncern metalurgiczny ISD z Donbasu, od niedawna ponownie Skarb Państwa.
Kanał Kaszubski
Statek płynie do przekopanego na początku XX wieku kanału. Obecną nazwę wprowadzono dopiero po II wojnie światowej, wcześniej miejsce określano jako Port Cesarski (Kaiserhafen). Kanał znacząco skrócił drogę do morza i usprawnił komunikację w portowo-stoczniowych akwenach. Przybyło też wygodnych nabrzeży, zatem inwestycja przyniosła istotny rozwój gdańskiego portu. Na starych mapach i planach widać płynącą tędy wcześniej tzw. Bosmańską Łachę, była jednak wąska, płytka i przez to nieżeglowna. Wiślane ramię poszerzono i pogłębiono, przy tych szeroko zakrojonych pracach wykorzystano doświadczenia zdobyte podczas budowy Przekopu Wisły (1890-1895).
Formalnie obszar gdańskiego portu sięga Motławy (aż do Zielonego Mostu), jednak dopiero w Kanale Kaszubskim zobaczyć można oceaniczne jednostki. Jest na co popatrzeć, stalowe kolosy przytłaczają rozmiarami, a patrząc na nie z perspektywy wycieczkowego statku można poczuć kruchość i wątłość turystycznej jednostki. Wynurzone statki ujawniają ciekawe elementy konstrukcyjne: stery strumieniowe, gruszki dziobowe czy też wychylone z wody potężne śruby. Warto zwrócić uwagę na charakterystyczne znaki wolnej burty, znane też jako znaki Plimsolla.
Wymalowane linie oznaczają maksymalny dopuszczalny poziom zanurzenia, w zależności od warunków i pór roku. W XIX wieku na sile przybrał proceder ubezpieczeniowych nadużyć, statki w kiepskim stanie technicznym celowo przeciążano ładunkiem, w przypadku zatonięcia jednostki uzyskiwano spore odszkodowania. Za chciwość armatorów często życiem płacili marynarze. Statki przeładowywano też nieumyślnie. Temat dopuszczalnego załadunku został ucywilizowany dzięki zaangażowaniu brytyjskiego parlamentarzysty Samuela Plimsolla (1875 r.), stąd taka nazwa tej burtowej symboliki.
Port Gdański składa się z dwóch zasadniczych części: portu wewnętrznego opartego o wody wiślane oraz zewnętrznego, zbudowanego na akwenie Zatoki Gdańskiej Portu Północnego. Trasa wycieczki prowadzi przez port wewnętrzny, mogą tu zawijać statki o długości do 225 m i zanurzeniu do 10,20 m, ale przestrzeń Kanału Kaszubskiego dostępna dla jednostek o zanurzeniu do 7,5 m. Przeładunkowa zdolność obu portowych części oceniana jest na ok. 60 mln ton, wykorzystuje się połowę tych możliwości. W 2018 roku przeładowano 49 mln ton towarów, był to czwarty wynik w basenie Morza Bałtyckiego.
Po stronie wschodniej (prawej, od sterburty) nabrzeża: Bytomskie, Przemysłowe i Chemików. Przy Nabrzeżu Chemików widać magazyn soli zbudowany bez użycia stalowych złączy. Nieco dalej dźwigi do rozładunku fosforanów i wreszcie kompleks Gdańskich Zakładów Fosforowych. To największy producent nawozów sztucznych w północnej części Polski. Już w 1912 roku w tym miejscu działała niemiecka fabryka kwasu siarkowego. Po przeciwnej stronie Nabrzeże Zdobywców Kołobrzegu z bardzo dobrze rozwiniętym zapleczem remontowym. Przeprowadza się tutaj naprawy statków. Warto też zwrócić uwagę na przyczółki przeznaczone dla promów kolejowych.
W Kanale Kaszubskim często cumują barkopontony, to specjalne jednostki przeznaczone do transportu konstrukcji wielkogabarytowych. RemLift 25000 (jako Giant 4) brał udział w akcji wydobycia wraku „Kurska”, rosyjskiej łodzi podwodnej, która w 2000 roku zatonęła na Morzu Barentsa. Mniejszy barkoponton to RemLift 24000, jako Giant2 w 2007 roku pomagał przy podnoszeniu amerykańskiego wycieczkowca „Pride of America” (290 m dł), który został uszkodzony podczas prac stoczniowych w Bremerhaven. Zatem gdańskie barkopontony to jednostki o wielkich możliwościach i takich też zasługach.
Statek zbliża się do końca Kanału Kaszubskiego, za chwilę tzw. wielka obrotnica.
Ponownie Martwa Wisła
Obrotnica to przestrzeń manewrowa, w której m.in. zawracają statki. U styku Kanału Kaszubskiego i Wisły manewrować mogą zespoły holownicze o długości do 300 metrów. To ciekawy obszar, dobrze stąd widać konstrukcje wykorzystywane przez Gdańską Stocznię Remontową, stadion Energa Gdańsk oraz budynek poczty – zabytek z czasów Wolnego Miasta Gdańska.
Gdańska Stocznia Remontowa nieźle funkcjonuje w niełatwej rzeczywistości rynkowej. Co więcej, zakład w fachowej prasie opisywany jest jako jedna z najlepszych stoczni remontowych w Europie. To też dowód na to, że nie wolno do jednego worka wrzucać całego polskiego przemysłu stoczniowego. „Remontówka” radzi sobie dzięki dobrej jakości wykonywanych prac, nie bez znaczenia jest też zróżnicowany profil proponowanych usług. Naprawia się tutaj nie tylko statki, również platformy wiertnicze. Doskonale widać wielkich rozmiarów suche doki – to największe tego typu urządzenia na Bałtyku, mogą pomieścić jednostki o nośności 85 000 i 135 000 DWT. Statki wpływają do tych wypełnionych wodą basenów, po zamknięciu wrót woda jest wypompowywana, w ten sposób zyskuje się dostęp do całej powierzchni kadłuba. Stocznia jest obłożona zamówieniami, zatem na pewno w trakcie rejsu będzie można zobaczyć zadokowane statki. Rocznie remontuje się tutaj około dwustu przeróżnych typów jednostek.
Dobrze z tego miejsca widać nowoczesną bryłę Stadionu Energa Gdańsk. Obiekt zbudowany przed Euro 2012, uchodzi za najładniejszy piłkarski stadion w Polsce. Uwagę zwraca budynek o kształtach nawiązujących do architektury polskich dworków szlacheckich. Wzniesiony w okresie Wolnego Miasta służył do obsługi polskiej poczty morskiej, działała tu placówka Gdańsk 3.
Statek wpływa w końcowy fragment nurtu Martwej Wisły. Mniej więcej na wysokości budynku pocztowego tunel wydrążony pod korytem najdłuższej polskiej rzeki, otwarty w kwietniu 2016 roku znacząco usprawnił samochodową komunikację w Gdańsku.
Basen Górniczy
Wykopany w roku 1927 jako wspólna inwestycja Polski i Wolnego Miasta Gdańska. Ze względu na częste strajki górników angielskich zwiększyło się zapotrzebowanie na polski węgiel, stąd realizacja niełatwej inwestycji. Budowa basenu nie wniosła przełomu w stosunki polsko-gdańskie, górę wzięły polityka i uprzedzenia. O relacjach Polski z Wolnym Miastem napisano wiele książek i pewnie jeszcze nie powiedziano ostatniego słowa.
W Basenie Górniczym funkcjonują trzy nabrzeża: Węglowe, Rudowe i Administracyjne. Oprócz węgla przeładowuje się tutaj rudy, drewno, chemikalia, produkty ropopochodne oraz wyroby hutnicze. Nieco dalej rozpoczyna się Nabrzeże Obrońców Poczty Polskiej, od wielu lat działa przy nim baza przeładunków siarki obsługująca logistyczne potrzeby zlokalizowanego w pobliżu Siarkopolu. To przedsiębiorstwo przez całe dekady było największym trucicielem w okolicy, przymuszone do ochrony środowiska zmieniło technologie na bardziej przyjazne otoczeniu.
Po drugiej stronie Wisły widoczne dwa bliźniacze spichlerze, to tzw. Rusenhof (Dwór Rosyjski), zbudowany na początku XX w. z inicjatywy rządu rosyjskiego. Wzniesione jako magazyny dla ukraińskich płodów rolnych dobrze funkcjonują do czasów obecnych.
Twierdza Wisłoujście
W tej okolicy znajdowało się ujście najdłuższej polskiej rzeki, stąd wielkie kiedyś znaczenie opisywanego obszaru, w sensie zarówno nawigacyjnym jak też obronnym. Panowanie nad wiślanym ujściem oznaczało kontrolę działania gdańskiego portu. Pod koniec wieku XV zbudowano solidną wieżę, która przez prawie trzysta kolejnych lat pełniła funkcję latarni morskiej. Od wieku XVI teren systematycznie fortyfikowano: powstał tzw. Wieniec – oparty na planie koła obiekt obronny, wyposażony w kilkanaście cięższych i lżejszych dział. Kilkadziesiąt lat później kolista forteca nie zapewniała już bezpieczeństwa, dlatego pod nadzorem mistrza Obberghena wzniesiono tzw. fort carre. Na tym nie koniec, na początku XVII wieku dodano pięciobastionową linię umocnień. Na przeciwległym brzegu Wisły wzniesiono Szaniec Zachodni. Tak powstała twierdza, której zdobycie w boju przekraczało możliwości wszystkich oblegających miasto armii.
Forteca skutecznie opierała się wojskom polskim (wojna Gdańska z królem Batorym), szwedzkim i rosyjskim, przegrała natomiast walkę z najbardziej cierpliwymi siłami natury. Dzięki lądotwórczym działaniom Wisły przy ujściu powstały wysepki, nurt uległ wypłyceniu, ujście rzeki ostatecznie zasypano – tak powstał półwysep Westerplatte, a twierdza utraciła militarne znaczenie. Dobrze za to sprawdzała się w roli więzienia. W roku 1831 przetrzymywano w niej polskich powstańców, a w roku 1898 z wilgocią więziennych cel zapoznał się gdański poeta Trojan, skazany na karę więzienia za obrazę cesarskiego majestatu.
Widok z pokładu statku znakomity – uratowana przed niechybną zagładą twierdza prezentuje się bardzo efektownie. A jeszcze kilkanaście lat temu mało kto wierzył w ocalenie zabytkowego obiektu, tak wielkie były zniszczenia spowodowane sąsiedztwem Siarkopolu i Fosforów.
W fortecznych fosach od wielu lat funkcjonuje przystań żeglarska. Obiektem administruje Muzeum Gdańska.
Nieco dalej widoczne obronne zabudowania Mewiego Szańca. Niewielka forteczka z drugiej połowy XIX wieku miała przejąć militarne zadania Twierdzy Wisłoujście. Nie przejęła, bo przegrała z bardzo dynamicznym rozwojem wojskowej techniki i szybko stała się przestarzała. To miejsce o sporym znaczeniu historycznym, stąd wyprowadzano ataki w kierunku Westerplatte i tutaj też w dniu 7 IX przyjęto kapitulację polskiej załogi.
Zakręt Pięciu Gwizdków
Za Mewim Szańcem Wisła łączy się z Kanałem Portowym. Po prawej stronie półwysep Westerplatte uformowany dzięki cierpliwej pracy najdłuższej polskiej rzeki. Nazwa „Zakręt Pięciu Gwizdków” nawiązuje do stosowanej kiedyś przez statki sygnalizacji, dźwiękowe ostrzeżenia w ostrym i wąskim zakręcie były bardzo potrzebne.
1 września 1939 r. w poprzek kanału ustawiono niemiecki pancernik „Schleswig-Holstein” – wystrzelona o godz. 4.48 salwa obwieściła światu o końcu kruchego pokoju. Bombardowanie polskiej placówki nie spełniło niemieckich oczekiwań. Wiele pocisków, miotanych z odległości zaledwie 600 m ugrzęzło w miękkim gruncie, sporo przeleciało nad wąskim pasem półwyspu i eksplodowało w wodach Zatoki Gdańskiej. Huk wybuchów zaalarmował polską załogę, co pozwoliło na zdecydowane odparcie pierwszego niemieckiego szturmu. Tak zaczęła się tygodniowa epopeja obrony, a Zakręt Pięciu Gwizdków zajmuje w tej historii bardzo ważne miejsce…
Ciekawie potoczyły się powojenne losy złowrogiego pancernika. Podniesiony z dna gdyńskiego portu, przeholowany pod wybrzeże Estonii przez wiele lat służył radzieckiej marynarce wojennej jako cel ćwiczebny.
Po stronie prawej cumuje statek „Zodiak”, zadaniem tej jednostki utrzymanie w należytym stanie oznakowania wodnej nawigacji. Za niebieską jednostką przystań statków wycieczkowych. Po krótkim postoju kontynuacja rejsu, dalsza trasa prowadzi przez akwen Kanału Portowego.
Wzdłuż półwyspu Westerplatte
Niedaleko przystani Terminal Promowy Westerplatte, dopiero od niedawana sensownie wykorzystywany, przy nabrzeżu obsługiwany jest prom „Wawel” kursujący między Gdańskiem a szwedzkim Nynäshamn.
Na wysokości bazy promowej historyczny obszar PWST „Westerplatte”. Polskiej placówki w dniu rozpoczęcia wojny broniło nieco ponad dwustu żołnierzy, po stronie przeciwnej wielokrotna przewaga niemiecka, wsparta lotnictwem oraz lądową i morską artylerią. Plany polskiej obrony zakładały 12-godzinny opór, po tym czasie nadejść miała odsiecz Armii „Pomorze”. Sytuacja rozwinęła się zupełnie inaczej, o odsieczy nie było mowy, a Polacy zamiast godzin dwunastu bronili się długi tydzień… Westerplatte szybko urosło do rangi ważnego symbolu, za taki uznawane jest również dzisiaj.
Z pokładu statku dobrze widać wielki Pomnik Obrońców Wybrzeża, w wielu przewodnikach i opracowaniach błędnie określany jako Pomnik Obrońców Westerplatte. Wzniesiony z 236 granitowych bloków odwołuje się do walk polskich żołnierzy i marynarzy. Sporo nawiązań do przyjaźni polsko-radzieckiej, przydałaby się rzetelna tablica informacyjna, korygująca zawarte w pomniku przeinaczenia.
Za pomnikiem Basen Amunicyjny. Widoczne przy przeładunkowym akwenie zabudowania powstały w okresie Wolnego Miasta i były również wykorzystywane przez polskich żołnierzy. Statek wykonuje zwrot przez lewą burtę, przez chwilę zobaczyć można szeroko rozlane wody Zatoki Gdańskiej. W oddali widoczna zabudowa Gdyni.
Naprzeciw Westerplatte dzielnica Nowy Port. To miejsce o historii sięgającej XVIII wieku, gdy z polecenia zaborczych władz pruskich zbudowano konkurencyjny wobec Gdańska ośrodek portowy. Dobrze widać Nabrzeże Ziółkowskiego z przedwojennym budynkiem Kapitanatu Portu. Nazwa upamiętnia komandora pilotów portu gdańskiego, w dniu 25 sierpnia 1939 r. zażądał przecumowania pancernika „Schleswig-Holstein”, niewłaściwie zakotwiczonego w wąskim Kanale Portowym. Niemcy o tym zapomnieli, Tadeusz Ziółkowski został zamordowany w obozie koncentracyjnym KL Stutthof.
Pobliska latarnia morska uważana jest za najładniejszy tego typu obiekt na polskim Wybrzeżu. Na dachu tzw. kula czasu, która po nadejściu sygnału z berlińskiego laboratorium opadała punktualnie w południe. Obecnie na świecie działa zaledwie siedem takich urządzeń.
Ciekawie prezentuje się zabudowa Nowego Portu, widać dwa zabytkowe kościoły (św. Jadwigi Śląskiej, Niepokalanego Serca Maryi) oraz przedwojenny spichlerz Anker. Interesującym obiektem jest kolorowy falowiec, zbudowany w latach 70-tych ubiegłego stulecia wyznaczył granicę rozwoju portu. W Nowym Porcie w sierpniu 1946 roku rozegrał się strajk dokerów, pierwszy gdański protest przeciwko władzy ludowej…
Statek wraca do centrum Gdańska identyczną trasą…