Wydarzenia

Niemiecki trałowiec M 85 zatonął na polskiej minie

InfoGdansk
16 lutego, 2021
Zdjęcie: Niemiecki trałowiec M 85. Źródło: Muzeum Marynarki Wojennej.

Wspomniany w tytule trałowiec wpłynął 1 października 1939 roku na minę postawioną przez polski okręt podwodny ORP „Żbik”. Nastąpiła eksplozja, jednostkę zakrył gejzer wody, do akcji ratunkowej natychmiast przystąpiły bliźniaczy M 122 oraz towarzyszące Räumbooty, czyli kutry trałowe.

1 października 1939 roku – niemiecki trałowiec M 85 zatonął na polskiej minie

Z załogi liczącej 51 osób zginęło 14 marynarzy, a trałowiec M 85 stał się jedynym okrętem straconym przez Kriegsmarine w bałtyckiej kampanii z 1939 roku.

Plany obrony polskiego Wybrzeża

Wobec niemieckiej przewagi w morskich jednostkach bojowych i jeszcze większej dysproporcji w siłach lotniczych – obrona Wybrzeża była zadaniem trudnym do zaplanowania, a cóż dopiero do skutecznego wykonania.

W Kierownictwie Marynarki Wojennej przygotowano trzy główne plany operacyjne.

Wykonanie planu „Peking” rozpoczęło się jeszcze przed wybuchem II wojny światowej i oznaczało ewakuację trzech polskich kontrtorpedowócw OORP „Błyskawica”, „Grom” i „Burza” do Wielkiej Brytanii. Jednostki w niemałym napięciu przepłynęły akwen Bałtyku, następnie Cieśniny Duńskie i 1 września 1939 roku o godz. 12.58 spotkały się w pobliżu wyspy May z dwoma brytyjskimi niszczycielami.

Operacja „Rurka” zakładała postawienie wielkiej przegrody minowej w akwenie Zatoki Gdańskiej, następnie jej ochronę z użyciem artylerii nadbrzeżnej przed zbyt szybkim wytrałowaniem. Udana realizacja planu ograniczyłaby swobodę Kriegsmarine w kluczowym obszarze operacyjnym.

W minowaniu Zatoki Gdańskiej główną rolę odegrać miał stawiacz min ORP „Gryf”, wspierany przez sześć minowców oraz okręty eskorty.

Wykonanie planu po wybuchu wojny łatwe nie było, tak jakby w dowództwie polskiej floty nie przewidziano przeciwdziałania strony niemieckiej.

Zgrupowanie polskich okrętów zostało pod wieczór 1 września (ok. godz. 18.00) zaatakowane przez ponad trzydzieści bombowców nurkujących Junkers Ju 87, w zaciekłym nalocie Niemcy nie uzyskali bezpośrednich trafień, ale wskutek bliskich wybuchów i gęsto siekących odłamków straty były poważne. Na ORP „Gryf” poległ dowódca kmdr ppor. Stefan Kwiatkowski, na tym największym polskim okręcie odnotowano też sporo uszkodzeń, między innymi koła sterowego.

Dowództwo okrętu objął kapitan marynarki Wiktor Łomidze, wydany przez niego rozkaz wyrzucenia nieuzbrojonych min za burtę jest od dziesięcioleci przedmiotem sporów i zazwyczaj surowej krytyki… Moment zaskoczenia minął, na pobranie kolejnych min nie było czasu, co oznaczało fiasko operacji „Rurka”.

Sporo nadziei pokładano w akcjach polskich okrętów podwodnych, których planowane działania zostały ujęte w wytyczne operacji „Worek”.

Łatwo nie było. Polskie okręty podwodne zajęły wyznaczone sektory wzdłuż zewnętrznego brzegu Półwyspu Helskiego i w Zatoce Gdańskiej, ale wobec przewagi niemieckich sił eskortowych i lotnictwa oraz zadziwiających braków w polskim wyposażeniu – możliwości ataku były bardzo ograniczone, a działalność okrętów często ograniczała się do rozpaczliwej walki o przetrwanie.

Powiodło się natomiast postawienie niewielkich zagród minowych przez trzy polskie okręty podwodne, wyposażone w miny morskie typu SM-5.

3 września ORP „Wilk” postawił 20 min między Helem a Wisłoujściem, cztery dni później (7 września) ORP „Ryś” postawił 10 min, 9 września z aparatów ORP „Żbik” spłynęło 20 śmiercionośnych kul w rejonie na północny-wschód od Jastarni.

Polski okręt podwodny ORP „Żbik”. Na minie tej jednostki zatonął niemiecki trałowiec M 85 – jedyny okręt stracony przez Kriegsmarine w bałtyckiej kampanii z 1939 roku.
Ze względu na uszkodzenia i utratę zdolności operacyjnych ORP „Żbik” w dniu 25 września zawinął do szwedzkiego portu w Stavnas, gdzie został internowany. Okręt wrócił do Polski dopiero po zakończeniu II wojny światowej i czynnie służył do 1955 roku.

I na tym koniec. Ze względu na niemożliwe do naprawy usterki trzy polskie okręty podwodne OORP „Ryś”, „Żbik” i „Sęp” zawinęły do portów szwedzkich, tam zostały internowane i do kraju wróciły dopiero po zakończeniu II wojny światowej. ORP „Orzeł” po brawurowej akcji uciekł z nieprzyjaznego portu w estońskim Tallinie i z wykorzystaniem prowizorycznie naszkicowanych map przedarł się do Wielkiej Brytanii. Udaną próbę ucieczki z ciasnego Bałtyku podjął też ORP „Wilk”, który do brytyjskiej bazy w Rosyth dopłynął 20 września.

Oczekiwania z pewnością były większe. Już 3 września niemieckie lotnictwo zniszczyło „Wichra” i „Gryfa”. W morskiej kampanii dobrze się za to spisały niewielkie minowce, które wzięły udział w kilku akcjach i stały się istotnym wsparciem polskiej obrony. Z kolei ulokowana na helskim cyplu bateria artyleryjska im. H. Laskowskiego przez cały miesiąc ograniczała operacyjne wykorzystanie Zatoki Gdańskiej przez niemiecką Kriegsmarine.

Trałowiec M 85 – jedyny okręt Kriegsmarine utracony w bałtyckiej kampanii 1939 roku

1 października 1939 roku z portu w Wielkiej Wsi (obecnie Władysławowo) wypłynął zespół niemieckich okrętów, zaalarmowanych rzekomym zauważeniem polskiego okrętu podwodnego na wodach Zatoki Gdańskiej. Jednostki pośpiesznie płynęły przez nieprzetrałowane wody, około godziny 14.30 trałowiec M 85 eksplodował na minie postawionej przez ORP „Żbik”. Wybuch urwał część dziobową i w ciągu kilku minut niemiecka jednostka pogrążyła się w bałtyckich falach. Życie straciło 14 niemieckich marynarzy.

Trałowiec M 85 powstał w niemieckiej stoczni Nordseewerke w Emden i wszedł do służby w sierpniu 1918 roku. W składzie 7. Flotylli Trałowców wziął we wrześniu 1939 roku udział w blokadzie polskiego Wybrzeża, służbie eskortowej i trałowaniu akwenu między Stolpmünde (Ustką) a Pilau (Piławą).

1 X 1939 roku przeszło dwudziestoletnie dzieje tej jednostki dobiegły końca.

Prawie cztery miesiące później (22 stycznia 1940 roku) na kolejnej minie „Żbika” wyleciał w powietrze niemiecki trawler Mühlhausen PG 314, którego cała załoga zginęła w lodowatej toni Bałtyku.

W zbiorach gdyńskiego Muzeum Marynarki Wojennej zobaczyć można minę SM-5, z tego właśnie typu korzystały polskie okręty podwodne.

Przez kilka kolejnych lat Zatoka Gdańska pozostawała z dala od głównych teatrów II wojny światowej. Spokojny obszar został więc przekształcony w logistyczne zaplecze Kriegsmarine i Luftwaffe, obiektem nawiązującym do tej tematyki jest między innymi malownicza ruina torpedowni w gdyńskich Babich Dołach.