Historia tej jednej z najpiękniejszych ulic gdańskich sięga czasów średniowiecza i sporo w niej wątków ciekawych i wartych uwagi. Ulica zachwyca niezwykłą architekturą, ale odwiedzający to miejsce turyści na pierwszym miejscu stawiają nastrój, jakby przenoszący w czasy nieistniejącego już od dawna miasta…
Ulica Mariacka – przez wiele wieków określana jako Frauengasse
Pierwsza wzmianka o tym miejscu pochodzi z połowy XIV stulecia, okolicę opisano jako „platea Dominae Marie”, określenie nawiązywało do pobliskiej i coraz większej świątyni Mariackiej.
Przez pewien czas część wschodnia była pozbawiona zabudowy, przyczyną podmokłe obszary przylegające do nieuregulowanej jeszcze Motławy.
Pod koniec XV stulecia ciąg zabudowy został doprowadzony do Bramy Mariackiej, ulica już wtedy wyróżniała się nietypowym brakiem przelotowości, od strony zachodniej jej ciąg zamykała potężna bryła kościoła Mariackiego, a od wschodu wspomniana Motława. Ulicę określano jako Frauengasse, czyli Panieńską.
Początkowo wzdłuż ulicy wznoszono skromne budynki ceglane lub ryglowe, późniejszy rozkwit gdańskiego ośrodka portowego przyniósł też wielkie zmiany w architektonicznej stylistyce opisywanej ulicy.
Od końca XV wieku wzdłuż Frauengasse wyrastały kamienice gotyckie, wypierane potem przez budynki utrzymane w duchu architektury renesansowej i następnie wczesnobarokowej.
Ze względu na podmokłość okolicy budowa głębokich piwnic nie była możliwa, dlatego powstały magazyny częściowo wyniesione ponad poziom gruntu. Ujęte w kamienne dekoracje z efektownymi schodami, kratami i balustradami szybko zmieniły się w tętniące własnym życiem przedproża, tak sentymentalnie wspominane między innymi przez Joannę Schopenhauer, matkę słynnego filozofa Artura Schopenhauera.
Przedproża we wspomnieniach Joanny Schopenhauer
Za czasów mojej wczesnej młodości spędzano na nich znaczną część domowego życia ze swobodą dzisiaj niepojętą, prawie tak jak na otwartej ulicy.
Nie można nazwać tych przedproży balkonami. Są to raczej przestronne, dosyć szerokie tarasy, wyłożone wielkimi płytami kamiennymi, ciągnące się wzdłuż fasad domów. Prowadzą do nich szerokie, wygodne schody, a kamienne ogrodzenia zabezpieczają od ulicy.
Pomiędzy przylegającymi do siebie przedprożami sąsiednich domów wznoszą się przymurki cztery do pięciu stóp wysokie, stanowiące ich rozgraniczenie. Na tych przymurkach spoczywają w kamiennych korytach rury blaszane, zbierające z dachów wodę deszczową, wypływającą na zewnątrz przez paszcze ogromnych, nieraz prawdziwie artystycznie wykutych z kamienia głów delfinów lub wielorybów.
Jadwiga Deotyma-Łuszczewska o gdańskich przedprożach
Stosując się do obyczaju gdańszczan postanowiliśmy wieczór spędzić na tarasie. Przed każdym domem panuje wielki otwarty taras, najczęściej tak obszerny, że można cztery stoły na nim zastawić i wygodnie w kilkanaście osób zasiąść. Taras każdy otoczony jest balustradą prześlicznie w kamieniu wyrobioną, dość wysoką, jednak tylko tyle, ażeby stojąc można rozmawiać z osobami stojącymi na tarasach sąsiednich.
W każdą balustradę rzeźbiarz wplótł dziwactwa swojej fantazji – kwiaty nieistniejące na świecie, marynarskie godła zatopione w kracie kamiennego tataraku… Wszystkie tarasy stykają się wzajemnie, tworząc po każdej stronie ulicy jeden niski, lecz ogromny ganek, jest jakiś urok niby wschodni w tej postaci gmachów…
Praktyczni gdańszczanie wprowadzili kolejne ciekawe rozwiązanie. Wodę spływającą z przedłużonych rynien odprowadzały tak zwane rzygacze, których fantazyjne formy uczyniły z tej ulicy miejsce z pogranicza rzeczywistości i baśniowego świata. Groźnie nastroszone kamienne głowy wypluwały z siebie deszczową wodę, która spłukując rynsztoki spływała następnie do pobliskiej Motławy.
Przy opisywanej ulicy mieszkali kupcy, którzy z pewnością chwalili bliskość portowego centrum, natomiast kamienice o numeracji 1-3 przez długie wieki były własnością parafii mariackiej i związanego z nią duchowieństwa. W jednej z nich miał swego czasu kwaterować Mikołaj Kopernik – duchowny niższej rangi, kanonik warmiński, a „po godzinach” dociekliwy astronom, którego naukowe badania rewolucyjnie zmieniły postrzeganie otaczającego nas świata.
U wschodniego krańca ulicy Mariackiej wyrosła pod koniec XVI wieku malownicza kamienica z wysoką wieżą. Budynek powstał najprawdopodobniej według projektu Antona van Obberghena i jest obecnie wspaniałym zabytkiem mieszczańskiej przeszłości Gdańska.
Ciekawy był też obszar kramów mięsnych w bliskim sąsiedztwie kościoła, w północnym ciągu zabudowy. Rozbudowany do formy wielkich i zadaszonych Ław Mięsnych działał aż do końca XIX wieku, do otwarcia nowoczesnej jak na tamte czasy Hali Targowej.
W XIX stuleciu opisywanej ulicy było daleko do miana prestiżowej, mieszkali przy niej drobni kupcy, rzemieślnicy i funkcjonowały czynszowe kamienice.
Wspomniany powyżej budynek z malowniczą wieżą przeszedł na własność Towarzystwa Przyrodniczego, do którego należeli między innymi: Jacob Theodor Klein, Nataniel Mateusz Wolf czy też Hugo Conwentz. Ten ostatni z wymienionych mieszkał w dzieciństwie w pobliżu opisywanej ulicy, a w dorosłym życiu stał sie znakomitym botanikiem, muzealnikiem, a przede wszystkim światowym pionierem systemowej i państwowej ochrony przyrody. Stąd też powojenna nazwa tego zabytku – Dom Przyrodników.
Koniec XIX wieku przyniósł kolejne fale modernizacyjnych zmian miasta. Przeprowadzono niwelację fortyfikacji ziemnych, następnie przyszła kolej na rozbiórkę przedproży, owszem wielce malowniczych, ale i ograniczających przepustowość głównych ulic gdańskiego centrum. Tak do tego podchodziła ówczesna administracja i pomimo protestów przedproża zniknęły z większości miejskich ulic.
Ale nie z wiekowej Frauengasse, ze względu na brak przelotowości komunikacyjne znaczenie ulicy nie było aż tak ważne i rozbiórki przedproży zaniechano.
Zmartwychwstanie ulicy Mariackiej
Zaklęta w czasie Frauengasse przepadła w marcu 1945 roku, gdy w gruzach legła niemal cała zabudowa tej ulicy. Przetrwała samotna kamienica pod nr 1, niektóre przedproża oraz poharatane bryły Bramy Mariackiej i Domu Przyrodników. Powojenne fotografie nie pozostawiają wątpliwości, miasto zapłaciło straszliwą cenę za zderzenie dwóch totalitarnych, przeciwstawnych i równie zbrodniczych ideologii.
W latach 1952-53 przeprowadzono odgruzowanie zniszczonej ulicy, przy tej okazji inwentaryzowano i zabezpieczano ocalałe okruchy dawnej architektury. Odbudowa kamienic ruszyła w połowie lat 50-tych, natomiast zabiegi przy rekonstrukcji przedproży, misternych zdobień i ornamentyki wymagały czasu, cierpliwości i najwyższego poziomu konserwatorskich umiejętności .
Prace trwały do połowy lat 70-tych i były prowadzone pod całościowym nadzorem prof. Mariana Osińskiego – wybitnie zasłużonego w powojennej odbudowie miasta Gdańska.
Nietypowe świadectwo klasy i stylu odbudowy ulicy Mariackiej wydali zachodnioniemieccy filmowcy, którzy z wykorzystaniem tutejszego pleneru kręcili serial „Buddenbrookowie”. Akcja filmu rozgrywała się w Lubece, znakomicie zagranej przez odbudowane ulice nadmotławskiego miasta.
Gdańscy architekci i artyści z wielką nawiązką sprostali wyzwaniu odbudowy tej ulicy. A potem dzięki działaniu artystycznych pracowni ulica Mariacka zyskała opinię miejsca niezwykłego, jakiego próżno szukać w innych miastach polskich i zagranicznych.
Przy ulicy Mariackiej mieszkał i tworzył malarz prof. Władysław Jackiewicz, ponadto z ulicą związani byli artyści: Alfons Łosowski, Wiktor Tołkin, Zygmunt Kępski, Franciszek Duszeńko, czy też Marian Kołodziej.
W obecnej przestrzeni tej niezwykłej ulicy funkcjonują galerie, nastrojowe knajpki i przede wszystkim bursztynowe sklepy i pracownie, stąd nieoficjalne określenie tego miejsca – ulica Bursztynowa.
Współcześni mieszkańcy i użytkownicy też są świadomi nastroju i znaczenia tego miejsca, czego dowodem są kolejne edycje „Święta Ulicy Mariackiej”. Impreza organizowana na przełomie sierpnia i września każdorazowo zaskakuje bogatym programem wystaw, warsztatów, spotkań autorskich i koncertów.
Poniżej opis spaceru wzdłuż ulicy Mariackiej oraz jej najciekawszych miejsc i zakątków.
Ulica Mariacka w Gdańsku – ciekawe miejsca
Rozpoczęcie wędrówki proponujemy przy wschodniej stronie kościoła Mariackiego. Do wnętrza tej ogromnej świątyni prowadzi siedem bram i tylko w wejściu od strony ulicy Mariackiej zachowały się autentyczne wrota. Potężne drewniane skrzydła bramne pochodzą z początku XVI stulecia.
W pobliżu również urocza uliczka Plebania, uznawana za najwęższą na terenie miasta Gdańska.
Zwracamy się twarzą do Motławy, patrzymy na stronę prawą, czyli pierzeję południową opisywanej ulicy. Kamienica przy ul. Mariackiej 1 jako jedyna przetrwała wojenną destrukcję i jest obecnie uważana za najstarszy budynek mieszkalny w Gdańsku. Gotycki zabytek pochodzi z połowy XV wieku i jak już we wstępie wspomniano – miał w nim kwaterować Mikołaj Kopernik, wówczas energiczny i pełny pomysłów kanonik warmiński.
Przed kamienicą późnogotyckie płyty przedprożowe z przedstawieniem sceny Zwiastowania NMP.
Ulica Mariacka jest na całej długości zamknięta dla ruchu samochodowego, tylko czasem jakiś pojazd ostrożnie wychyli się z z prawej czy lewej strony.
Nieco dalej po stronie prawej Klub Aktora – siedziba gdańskiego oddziału Związku Artystów Scen Polskich wraz z przytulną i wielce nastrojową restauracją.
Wzdłuż całej ulicy Mariackiej mnóstwo sklepów bursztynowych, ale na szczególną uwagę zasługuje pracownia działająca pod nr 7. Z jej wielce komunikatywnym właścicielem swego czasu wywiad przeprowadzili dziennikarze chińscy, który wydrukowany następnie w ogromnym nakładzie przyczynił się do szczególnej popularności tego sklepu wśród turystów z Dalekiego Wschodu.
Turyści zwracają też uwagę na kamienne rzeźby rozrzucone na przedprożu nieco dalszej kamienicy. W tym miejscu przez wiele lat pracownię prowadził Alfons Łosowski – ten wybitny rzeźbiarz zasłużył się w powojennej odbudowie miasta, między innymi przy trudnej rekonstrukcji Złotej Kamienicy z pobliskiego Długiego Targu. Zbieżność jego nazwiska z założycielem legendarnego zespołu Kombi też nie jest przypadkowa.
Nieco dalej mieszkał Marian Kołodziej – przez wiele lat scenograf gdańskiego Teatru Wybrzeże i twórca ołtarzy papieskich z 1987 i 1999 roku. Pierwszy ołtarz z wyglądu przypominał statek i przeszedł do historii polskich pielgrzymek Jana Pawła II, kolejny natomiast zobaczyć można w Sanktuarium Matki Bożej Brzemiennej w Matemblewie.
Postać i dorobek Mariana Kołodzieja upamiętnia wmurowana w kamienicę okolicznościowa tablica.
Przy wschodnim krańcu ulicy Mariackiej wyjątkowo malowniczy Dom Przyrodników – siedziba Muzeum Archeologicznego w Gdańsku. Przy kamienicy obszerne przedproże, w jego płytach zobaczyć można efektowne personifikacje nauk – nawiązanie do Towarzystwa Przyrodniczego działającego niegdyś w tej pięknej kamienicy.
Ulicę zamyka Brama Mariacka, nad przelotem bramnym zobaczyć można herb miasta w asyście dwóch lwów – to najstarsze takie przedstawienie herbu miasta Gdańska.
U zbiegu ulic Mariackiej i Mydlarskiej mieszkał wspomniany wyżej Hugo Conwentz, do nazwy tej drugiej ulicy ciekawie nawiązują bąbelki wkomponowane w wykonaną w piaskowcu tablicę.
I zawracamy kierując się powoli w stronę kościoła Mariackiego. Ustylizowane na różne sposoby rzygacze rzeczywiście układają się w bajkową kompozycję, warto też zwrócić uwagę na płytę przedprożową przy kamienicy nr 35. Do Księżyca został doklejony tzw. Łunochod, tak artyści zaangażowani w odbudowę ulicy zażartowali z wyścigu kosmicznego rozgrywającego się między Związkiem Radzieckim i Stanami Zjednoczonymi.
W portalu kolejnej kamienicy ciekawa sentencja „So es Gott behagt, besser beneidet als beklagt” oznaczająca „Bóg woli, by zazdrościli, niż by się skarżyli”. To taka mieszczańska pochwała bogactwa bez krzywdzenia innych.
Pod numerem 42 działa nietypowa filia Wojewódzkiej i Miejskiej Biblioteki Publicznej– w tej placówce wielki księgozbiór dotyczący wyłącznie lokalnej tematyki.
Natomiast w Galerii Wydra naszym zdaniem najpiękniejsze bursztynowe okno wystawowe w Gdańsku. Zobaczyć w nim można bursztynowy model słynnego Titanica, ołtarz papieski i mnóstwo innych arcydzieł jantarowej sztuki.
Na końcu ulicy gdański oddział Związku Literatów Polskich z kolejnym nastrojowym lokalem. Przesiadywali w niej kiedyś uznani pisarze i twórcy kultury, między innymi Zbigniew Żakiewicz i Jerzy Afanasjew.
Zatem jedna niezbyt długa ulica, a jakby podróż w dawne wieki i nastrój bajkowego miasta. Naprawdę warto się bez pośpiechu przejść i dać się ponieść tym szeptom gdańskiej historii…