Niemiecki pancernik „Gneisenau” miał metaforycznie ujmując dwa życia. Pierwsze jako jednostka hitlerowskiej Kriegsmarine, zaangażowana między innymi w kampanii norweskiej i rajdy korsarskie na Atlantyku. I drugie jako wrak blokujący główne wejście do portu gdyńskiego.
W tym artykule przypomnimy o okolicznościach usunięcia zniszczonego pancernika. Osiągnięcie polskich ekip technicznych było spektakularne i przyniosło rozgłos w branży morskiej na całym świecie.
Niemiecki pancernik „Gneisenau”
Okręt powstał w stoczni w Kilonii i wszedł do służby w maju 1938 roku. Pancernik 'Gneisenau” uchodził za jednostkę nowoczesną, aczkolwiek z uzbrojeniem w działa kal. 280 mm ustępował jednostkom tej klasy z brytyjskiej Royal Navy.
Pancernik wziął udział w kampanii norweskiej, gdy w składzie Grupy 1 zabezpieczał desant żołnierzy niemieckich na port w Narviku. Jednym z wielu epizodów tej kampanii był pojedynek „Gneisenau” z brytyjskim krążownikiem liniowym „Renown”, w którym niemiecki pancernik doznał niewielkich uszkodzeń. Wielkim sukcesem zakończyła się akcja z 8 czerwca 1940 roku, gdy „Gneisenau” w asyście bliźniaczego „Scharnhorsta” zatopił brytyjski lotniskowiec HMS „Glorious” i dwa niszczyciele eskorty.
Pancernik dobrze się też spisał w trakcie rajdu przez akwen Atlantyku, gdy we współpracy z „Scharnhorstem” zatopił 22 statki i przez długi czas absorbował znaczne siły brytyjskiej floty.
Niemieckie okręty ostatecznie schroniły się w Breście, gdzie były jednak narażone na ataki lotnictwa brytyjskiego. Nalot kilku zaledwie samolotów z 6 kwietnia 1941 roku przyniósł trafienie „Gneisenau” torpedą. W kolejnym ataku lotniczym w nocy z 10 na 11 kwietnia 1941 roku w niemiecki pancernik trafiły 4 bomby lotnicze, zginęło wtedy kilkudziesięciu członków załogi.
Położona w zasięgu RAF baza nie była bezpieczna, stąd decyzja o przemieszczeniu niemieckich okrętów do lepiej zabezpieczonej Kilonii.
Operacja „Cerberus” – kompromitacja brytyjskiej „Royal Navy”
Ewakuacja odbyła się w ramach operacji „Cerberus”, gdy pod zasnutym mgłą okiem Royal Navy przez kanał La Manche przedarły się pancerniki „Gneisenau”, „Scharnhorst” i ciężki krążownik „Prinz Eugen”.

Niemiecki pancernik „Gneisenau”. Fot. Bundesarchiv.
Pomimo nieudolnej postawy Brytyjczyków nie obyło się bez komplikacji i strat. Rufa „Gneisenau” doznała uszkodzeń wskutek wybuchu miny magnetycznej. Podrażnieni w ambicji Brytyjczycy kilkanaście dni później przeprowadzili nalot na Kilonię. W tym ataku lotniczym 'Gneisenau” został poważnie uszkodzony i na dłuższy czas pozbawiony zdolności bojowej.
Pancernik „Gneisenau” w Gotanhafen
Stąd decyzja o przeholowaniu uszkodzonego pancernika do Gdyni, określanej w okupacyjnym nazewnictwie jako Gotenhafen. Dowództwo niemieckiej floty planowało generalny remont jednostki i jej przezbrojenie w sześć dział kal. 380 mm. W tym czasie po dawnej ekscytacji wielkimi okrętami nie było już śladu. Niechęć Adolfa Hitlera wobec kosztownych pancerników też była powszechnie znana. Awersję Führera pogłębiło zatopienie pancernika „Bismarck” – najpotężniejszej jednostki niemieckiej floty.
Zobacz też – Pancernik „Bismarck” wypłynął z Gdyni
W tym czasie wielkie triumfy święciła U-bootwaffe, której okręty podwodne siały spustoszenie wśród atlantyckich konwojów.
Z tych przyczyn podjęto decyzję o rezygnacji z przezbrojenia 'Gneisenau”, rozpoczęto też stopniowy demontaż artyleryjskiego uzbrojenia. Bezużyteczny pancernik cumował przy Nabrzeżu Rumuńskim.
W marcu 1945 roku okręt wyruszył w ostatnią i bardzo krótką misję, z której skutkami strona polska mierzyła się przez sześć powojennych lat. Kadłub pancernika został wyholowany w główne wejście do portu gdyńskiego i następnie poprzez zatopienie osadzony na dnie. Port gdyński został zablokowany…
Jak usunąć „Gneisenau”?
Zadanie usunięcia wraku wydawało się być niewykonalne. Długi na 200 metrów kadłub został dodatkowo uszkodzony torpedami. Próby wydobycia podjęli się Sowieci, którzy z użyciem ładunków wybuchowych zamierzali rozbić wrak na mniejsze części. Jedynym skutkiem były dalsze spustoszenia i uszkodzenia kadłuba. W kwietniu 1947 roku Sowieci ostatecznie zrezygnowali z wydobycia wraku pancernika 'Gneisenau”.
Eksperci zagraniczni podkreślali nieopłacalność, czy nawet niewykonalność usunięcia poharatanego kadłuba. Poprzez rozbiórkę fragmentu falochronu port gdyński został prowizorycznie udrożniony, ale sytuacja z zablokowanym wejściem głównym musiała doczekać się lepszego rozwiązania.
Koncepcję wydobycia wraku wspierał kpt ż.w. Witold Poinc, który kierował Wydziałem Ratowniczym Gdynia-Ameryka Linie Żeglugowe SA. Z tej struktury powstało wkrótce potem Polskie Ratownictwo Okrętowe – podmiot wsławiony akcjami wydobywczymi na całym świecie.
Stopniowo demontowano wieże artyleryjskie i nadbudówki wystające ponad poziom wody. Pancernika więc ubywało, nadal jednak w przejściu zalegał uszkodzony kadłub – podziurawiona plątanina około 20 tysięcy ton stali.

Wrak „Gneisenau” przyciągał zainteresowanie mieszkańców Gdyni. Fot. Edmund Zdanowski. Mat. Gdynia w Sieci
Za jedyny możliwy sposób usunięcia wraku uznano jego uszczelnienie i następnie wypompowanie wody. Takie działania wymagały długotrwałych i bardzo niebezpiecznych prac podwodnych prowadzonych w zalanych sekcjach pancernika. Zadanie utrudniały uszkodzenia, poskręcane instalacje i powyginana we wszystkich kierunkach stal, do tego ciemna i nieprzejrzysta woda.
Wnętrze pancernika przypominało labirynt najeżony śmiertelnie niebezpiecznymi pułapkami.
Wydobycie wraku pancernika „Gneisenau”
Prace przy podniesieniu zatopionego kadłuba rozpoczęły się 27 kwietnia 1950 roku. Zaangażowane ekipy techniczne liczyły ponad 100 osób, w tym kilkunastu doświadczonych płetwonurków. Bazę stanowił stadek „Smok” wyposażony w komorę dekompresyjną. Potwierdziły się wcześniejsze obawy – uszczelnianie kadłuba wymagało mozolnych prac podwodnych, prowadzonych w skrajnie niebezpiecznych warunkach. Niestety nurek Józef Kaniewski przypłacił poświęcenie śmiercią. Do uszczelniania używano betonu, a ponieważ dawały o sobie znać sztormy – prace musiały być wielokrotnie powtarzane.
Po półtorarocznych staraniach rozpoczął się końcowy etap akcji wydobywczej. Rankiem 6 września 1951 roku uruchomiono 30 pomp, które przez kilka kolejnych dni odciągały wodę ze zniszczonego kadłuba. Ostatecznie po sześciu dniach wrak oderwał się od dna. Następnie kadłub przeholowano do Nabrzeża Śląskiego i tam rozpoczęto przygotowania do jego finalnego złomowania.
Wydobycie „Gneisenau” w filmie i literaturze
Wrak pancernika był w pewnym sensie symbolem hitlerowskiej okupacji, dlatego prace przy jego usunięciu nabrały również propagandowego znaczenia. Podniesienie 'Gneisenau” zostało na przykład zarejestrowane przez operatorów Polskiej Kroniki Filmowej (wydanie nr 40/51 z 26 września 1951 r.).
Z pewnym opóźnieniem zareagowała prasa, bardziej zajęta szkalowaniem wszelkich przejawów niezależnego myślenia. 13 września 1951 roku na pierwszej stronie Dziennika Bałtyckiego pojawiła się skromna wzmianka dotycząca tego ważnego osiągnięcia, dopiero w kolejnych wydaniach temat został bardziej szczegółowo opisany.
Wątek wydobycia pancernika pojawił się w poczytnej książce Janusza Meissnera „Wraki”, która doczekała się wielokrotnych wznowień wydawniczych. Warto też sięgnąć po album „Nurkowie z wraku Gneisenau”, w którym zobaczyć można fotografie wybitnie zasłużonego Janusza Uklejewskiego.
Co zostało z pancernika „Gneisenau”?
Udana akcja wydobywcza odbiła się szerokim echem i przyniosła wielkie zainteresowanie działalnością Polskiego Ratownictwa Okrętowego. Gdyńskie przedsiębiorstwo zostało dosłownie zasypane zleceniami z całego świata – między innymi z Albanii, Pakistanu, Indii, Egiptu, Izraela i Norwegii.
Z wydobytego wraku pozyskano ok. 20 tysięcy ton wysokogatunkowej stali, ok. 400 ton metali kolorowych, dwie turbiny oraz tysiące kilometrów okablowania.
Z samego pancernika zachowało się zaskakująco sporo pamiątek. Zdemontowane jeszcze podczas wojny wieże artyleryjskie stanowią ciekawe atrakcje turystyczne – w norweskim Austrått w okolicy Trondheim oraz Graadyb niedaleko Esbjergu w Danii.
Natomiast łańcuch kotwiczny do dzisiaj stanowi ozdobę Pomnika Zdobywców Wału Pomorskiego w Szczecinku. Na wystawie plenerowej w Muzeum Marynarki Wojennej w Gdyni zobaczyć można reflektor z niemieckiego okrętu, a busola z szalupy trafiła na ekspozycję w Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku.
Groźnie zarysowana sylwetka zatopionego 'Gneisenau” stała się też ważnym motywem wielu gdyńskich powojennych fotografii.