Okolice cypla helskiego niezmiennie przyciągają uwagę odwiedzających półwysep turystów – spacerowiczów zawsze wielu, a na okalających cypel wodach sporo wypoczynkowych statków i mniejszych jednostek. Coraz rzadziej na połów wypływają rybacy, ale nadal można wypatrzyć wychodzące w morze kutry, odprowadzane przez stada rozkrzyczanych mew.
Tutejsi rybacy i szyprowie starają się unikać głębiny położonej na zachód od obecnego Helu. Dzieje się tam coś niedobrego, napełniającego niepokojem nawet najbardziej doświadczonych ludzi morza. Niespodziewanie zrywa się silny szkwał i wściekle burzy się woda, a bywa i zgoła inaczej – nagle zapada niespodziewana i wielce niepokojąca cisza…
Niektórzy rybacy twierdzą, że w pierwszy dzień Zielonych Świątków z głębin dobiega stłumiony dźwięk kościelnych dzwonów, natychmiast rozpędzany przez wiatr, gwiżdzący z niemałą siłą… Tak, zdecydowanie coś niepokojącego musiało się w tym miejscu wydarzyć, a morski żywioł do tej pory nie odnalazł ukojenia…
Helskie bogactwo
Przed wiekami u krańca długiego półwyspu tętniło życiem wielkie i bogate miasto, odwiedzane przez kupców z całej morskiej Europy. Statki zawijały z pustymi ładowniami, a wypływały wypełnione ziarnem, bryłami bursztynu czy belami drogocennych materiałów. Lokalni kupcy rośli w siłę i bogactwo, ale też tracili sympatię i zrozumienie dla ludzi pracujących w pocie czoła na swoje utrzymanie. Niezrozumienie nie wiadomo kiedy przerodziło się w pogardę, kupcy zaślepieni żądzą bogactwa szukali zysków tam, gdzie nie powinni – kosztem rybaków, garncarzy, powroźników, kowali i wielu innych rzemieślników. Helanie coraz mniejsze dostawali zapłaty, coraz trudniej wiązali koniec z końcem.
Nadmorskiemu miastu z irytacją przyglądał się Neptun – władca mórz i oceanów. Irytacja niebawem przeszła w trudne do zatrzymania gniew i wściekłość.
Helska katastrofa
Nocne niebo rozświetliła nagle ogromna błyskawica, chwilę potem nad miastem przetoczył się huk niespotykanie głośnego grzmotu. Wzburzyło się i rozkołysało morze, fale wściekle uderzyły w plaże, chwilę później w helskie ulice. Oszołomieni jadłem i wypitym alkoholem kupcy nie zwrócili uwagi na coraz bardziej złowrogie oznaki gniewu natury. Przestraszeni rybacy i rzemieślnicy schronili się w miejskim kościele, gdzie niepewnie i z trwogą patrzyli po sobie. Niektórzy bezgłośnie szeptali słowa modlitwy, prosząc o łaskę i wybawienie.
– Modlitwa ważna, ale działać też trzeba! Bezczynność nas zgubi, miasto jest stracone -wykrzyknął siwobrody rybak. Nie było sprzeciwu, ludność uszła z Helu w bezpieczne miejsce, a nadal nieprzytomni kupcy zginęli wraz z miastem w przerażająco wysokich falach Bałtyku… Morze pochłonęło też gotycki kościoł, ale solidnie odlane dzwony swiątyni jeszcze długo rozpaczliwym dzwonieniem przypominały o morskiej katastrofie. Ocalała ludność wkrótce potem przystąpiła do budowy nowego miasta, zlokalizowanego w bezpieczniejszym miejscu. Przez kolejne wieki pamiętano o nieszczęściu dawnej osady, stąd dbałość ludności o więcej sprawiedliwości i takiej codziennej przyzwoitości.
Hel – historia i przyroda
W tej fantastycznie brzmiącej legendzie można znaleźć kilka nawiązań do tego, co realne i prawdziwe. W historii Helu rzeczywiście odnotowano ciąg naturalnych katastrof, których skutkiem było porzucenie całkiem sporej osady i budowa miasta w bezpieczniejszej lokalizacji.
W 1861 roku podczas sztormu częściowo zawalił się kościół św. Piotra i Pawła, zatem w nieodległych nam czasach natura też potrafiła przypomnieć o swojej potędze i sile. Natomiast w okresie powojennym odnotowywano sztormowe przerwania ciągłości helskiego półwyspu.
Helskie okolice również i dzisiaj mogą zaskoczyć zmiennością warunków pogodowych – czerwcowe temperatury opadające w stronę termometrycznego zera nie są czymś nadzwyczajnym, podobnie jak potężne sztormy przepychające fale przez helskie ulice.
W tej legendzie pobrzmiewają również echa społecznych napięć i nierówności, bo nawet w okresie tzw. Złotego Wieku ekonomiczne rozwarstwienie było źródłem burzliwych protestów i niepokojów.
Legenda ciekawie łączy wątki historyczne z tematyką przyrodniczą. A Hel… Od lat przyciąga dziesiątki tysięcy turystów, oby w poszanowaniu przyrody nie pogubili się, jak opisani w legendzie kupcy i bogacze.