Same utrapienia z tym Mikołajkiem… Chłopczyk mieszkał w nadmorskiej wiosce kaszubskiej i nie potrafił choćby chwili w miejscu usiedzieć. Pracy kaszubskim rybakom nie brakowało, ale o pomaganiu mały Mikołajek słyszeć nie chciał, do figlowania i coraz bardziej dokuczliwych psot za to zawsze był pierwszy…
Na Mikołajka pomstowali rybacy, którym niesforny urwis plątał sieci, czy też odwiązywał przycumowane łodzie. Przyciągnięcie łodzi do brzegu łatwe nie było, wymagało czasu i niemałego wysiłku. Chłopiec wielokrotnie zrzucał suszące się pranie w wydmowy piach, tym narażał się krzykliwym i nie przebierającym w słowach rybackim gospodyniom. Nie odpuszczał też kąpiącym się w morzu dziewczętom, bo nie raz i nie dwa chował ich ubrania w zaroślach nadmorskiego lasu…
Na widok Mikołajka z piskiem przerażenia uciekały też ptaki, bo chłopczyk wielokrotnie porywał mewie pisklęta i wybierał jaja z ptasich gniazd. Łatwego życia z Mikołajkiem nie miała też wydmowa roślinność, ciągle udeptywana i łamana przez biegającego po wydmach chłopczyka.
I wszystko to uchodziło Mikołajkowi na sucho, bo jakże poradzić sobie z tak niesfornym, ale i szczerze roześmianym urwisem… A może wobec rozbrykanego jedynaka brakowało silnej i stanowczej ojcowskiej ręki?
Miarka się przebrała, chłopcze!
Takiej okazji Mikołajek nie mógł przepuścić… Z falującego morza wyłoniła się Salacja – żona Neptuna, władcy mórz i oceanów. W towarzystwie nimf morskich barwnie odziana królowa wyciągnęła się na wydmowym piasku – morska władczyni lubiła od czasu do czasu zażyć słonecznej kąpieli. Czujne zazwyczaj nimfy nie zauważyły Mikołajka schowanego w cieniu sosnowego lasu. A w jego głowie istne kłębowisko psotnych myśli i pomysłów. –Co tam zrywanie sieci i zrzucanie mokrego prania, zaraz spłatam figla morskiej królowej i tym dziwacznym dwórkom – gorączkował się Mikołajek.
Szum morza i ciepło słonecznych promieni szybko ukoiły Salację z towarzyszkami, obok na piasku złociła się wspaniała korona…
– Jeszcze tylko trzy kroki, dwa, tylko jeden. Hurra! Jest! – Mikołajek podniósł złotą koronę wysadzaną wielkimi perłami i tak cicho jak się zakradł ruszył na kolanach w stronę bezpiecznego lasu.
Nagle z gardeł kołujących nad plażą mew wylał się hałas ptasiego pisku i jazgotu! Niegłupie ptaki widząc wymykającego się Mikołajka z koroną czym prędzej zaalarmowały swoją królową.
– Ani chwili do stracenia – chłopak pędem rzucił się do ucieczki.
Salacja i jej dwórki błyskawicznie poderwały się przestraszone ptasim jazgotem, chwilę później jedna z nich zauważyła biegnącego przez wydmy chłopca z czymś błyszczącym pod pachą. – Ukradł królewską koronę!
Mikołajek odwrócił się i popatrzył z satysfakcją – jest już daleko, bezpieczny i korona już jego! Chciał ruszyć dziarskim krokiem w stronę nadmorskiego lasu, gdzie władza morskich bóstw już nie sięga, jeszcze tylko kilkadziesiąt kroków.
Nic z tego, stopy i nogi Mikołajka nie wiadomo jak i kiedy oplotły wydmowe trawy i krzewy posłuszne rozkazom morskiej władczyni!
Nagle błyskawica rozdarła bezchmurne niebo, z łoskotem rozstąpiły się morskie fale i z ustępującej spienionej toni wyłonił się Neptun we własnej osobie. Żarty się skończyły.
Nimfy otoczyły przerażonego i chwilę potem już zapłakanego Mikołajka.
– Miarka się przebrała, chłopcze! Od dawna patrzymy na twoje wybryki, niszczenie przyrody i uprzykrzanie się rybakom. Kradzieży korony wybaczyć nie mogę! Skazuję Ciebie na śmierć! – grzmiącym basem zahuczał Neptun.
– Ale ja tylko chciałem zabawy, nie miałem złych zamiarów – słabym głosem odpowiedział Mikołajek i bezradnie uśmiechnął się przez łzy. Tym uśmiechem zmiękczył serce królowej, surowe oblicze Neptuna też złagodniało nie wiadomo kiedy i dlaczego.
Nachyliła się królowa do ucha małżonka i długo weń szeptała, Neptun kiwał głową z uznaniem i zrozumieniem.
– Zatem postanowione. Będziesz wytrwale służyć przyrodzie, wzmacniać piaski plaż i wydm, doświadczysz też na sobie ludzkiej pogardy wobec piękna natury.
– Zmienisz się w Mikołajka… Nadmorskiego, będziesz czuć ból każdego zerwanego listka i kłącza, do ludzkiej postaci powrócisz, gdy przez rok nikt nie uszkodzi twojego kwiatu!
Nastała cisza, królewska para z orszakiem rozpłynęli się we mgle, nad wydmami coraz spokojniej krążyły białe mewy. Zniknął też i Mikołajek, w miejscu gdzie jeszcze przed chwilą stał chłopiec lśnił się kwiat nieznanej dotąd rośliny…
Mikołajek Nadmorski (Eryngium maritimum)
Opisana legendą roślina rośnie w regionie Morza Śródziemnego, Czarnego, Północnego, a wybrzeża Bałtyku wyznaczają północny zasięg jej występowania. W tym granicznym obszarze egzystencja mikołajka jest szczególnie zagrożona i z tego powodu została w Polsce objęta ścisłą ochroną gatunkową.
Mikołajek odgrywa ważną rolę w stabilizacji morskich wydm i brzegów, jego największe skupiska zachowały się na Mierzei Wiślanej, w rezerwacie Mechelińskie Łąki, na odcinkach brzegowych między Helem i Jastarnią oraz Darłówkiem i Łazami.
Z sinozieloną kolorystyką z ametystowymi odcieniami roślina była ceniona ze względu na walory zdobnicze, stąd nierzadkie wyrywanie mikołajków i próby przesadzeń, choćby do przydomowych ogródków.
Mikołajek nadmorski znalazł też szerokie uznanie w lecznictwie ludowym, wyciągi z tej rośliny były stosowane przeciwkaszlowo, przeciwbólowo, dla wzbudzenia apetytu, a nawet w roli afrodyzjaków. Jeszcze ciekawsze zastosowanie znaleziono w basenie Morza Śródziemnego, gdzie opisywana roślina odstraszała żmije i skorpiony.
Nie przeoczono też odżywczych walorów mikołajka nadmorskiego. W dalekiej Anglii pędy mikołajka gotowano w słodkich syropach, w krajach śródziemnomorskich roślinę wykorzystywano jako dodatek do sałatek.
Takie szerokie zastosowania oznaczają niemałe zagrożenie, innych problemów też nie brakuje. Z najważniejszych wymienić można: zalesianie i zakrzewianie wydm, zanieczyszczenia organiczne i wreszcie zadeptywanie wydm przez turystów. Do ludzkiej postaci Mikołajek prędko więc nie wróci…