Kotka Fela jest prawdziwą ulubienicą odwiedzających Gdynię turystów, kocia piękność od 14 lat mieszka na pokładzie „Daru Pomorza”
Celebrytka z muzealnej fregaty stanowi poważną konkurencję dla słynnego Gacka ze Szczecina. Gacek zamieszkał w budce przy ulicy Kaszubskiej i szybko stał się prawdziwą gwiazdą Internetu. Kocia piękność z Gdyni mieszka jednak w zdecydowanie bardziej prestiżowej lokalizacji. Od 14 lat buja się w hamaku historycznego żaglowca „Dar Pomorza” – oddziału Narodowego Muzeum Morskiego w Gdańsku.
Kotka Fela z muzealnego żaglowca
Fela po raz pierwszy na pokład statku-muzeum weszła 14 lat temu i szybko zaprzyjaźniła się z załogą. Czy ze zwiedzającymi również?
Do ulubionych zajęć kociej załogantki należy… odpoczynek. – Lubi przebywać w sklepiku i tu czasami zasypia, ale można ją również spotkać w kuchni. Tam zawsze może liczyć na smaczne kąski – uzupełnia opiekunka kota.
Okazuje się też, że trudno poskromić łowiecki instynkt Feli, która od czasu do czasu przynosi dumnie upolowaną na pokładzie zdobycz. Najchętniej jednak poluje na…własny ogon. Zabaw z nim nie ma końca.
Za sprawą Feli czas zwiedzania „Daru Pomorza” nieco się wydłuża. Na widok śpiącego kota w hamaku w ruch idą aparaty i smartfony.
Czy dziś ktoś wyobraża sobie „Dar Pomorza” bez Feli?
Największą wdzięczność za całe dobro Fela okazuje wieczorami, kiedy kładzie się na nogach, słodko mruczy i daje załodze tak bardzo upragnioną namiastkę domowego spokoju.
17 lutego – Międzynarodowy Dzień Kota
Międzynarodowy Dzień Kota obchodzony 17 lutego zachęcił do rozważań na temat obecności kotów na pokładach statków.
Milusińscy pasażerowie goszczą tam od wieków. W morskie podróże zabierano ich już w czasach starożytnych. Z wielu powodów. Pierwszym i zapewne najważniejszym były gryzonie, czyli nieproszeni goście na pokładzie. Wypełnione zapasami kadłuby statków były dla nich środowiskiem wprost idealnym. Szczury nie tylko niszczyły ładunek, ale i zapasy prowiantu dla załogi. Co gorsza nie gardziły także linami okrętowymi, które przecież przez wieki wytwarzane były z włókien naturalnych i również szczurom nieźle smakowały.
Zobacz też – Mieszkanie dla singielek i singli
Ponadto gryzonie roznosiły pchły i zanieczyszczały pomieszczenia odchodami stanowiąc poważne źródło chorób i epidemii. Tragiczna w skutkach „czarna śmierć” zgasiła w XIV wieku życie ok. 100 mln osób, a do Europy dotarła na grzbietach szczurów z genueńskich statków.
Umilić marynarski żywot
Marynarze anglosascy upodobali sobie koty z pewną szczególną wadą wrodzoną – polidaktylią. Uważano bowiem, że kot posiadający więcej palców lepiej się wspina, stabilniej trzyma kołyszącego się pokładu i jest przede wszystkim bardziej skutecznym myśliwym.
Koty trzymano na statkach również z bardziej prozaicznych przyczyn – zwierzaki dobrze wpływały na morale załogi. Koty były więc statkowymi „maskotkami” i swoją obecnością umilały ciężki marynarski żywot. Kontakt ze zwierzętami dawał marynarzom namiastkę domowego ciepła, a wspólna opieka nad zwierzęciem wpływała pozytywnie na poczucie wspólnoty.
Kocie przesądy
Koty dały też początek wielu morskim przesądom. Jeśli kot podchodził do marynarza i nagle zmienił kierunek, miało to oznaczać pecha. Wypadnięcie okrętowego kota za burtę mogło ściągnąć na statek ciężki sztorm i katastrofę, a nawet jeśli żaglowiec ocalał, to i tak miała na nim ciążyć niebezpieczna klątwa. . Kotom przypisywano też umiejętność rozpoznania zmiany pogody.
Kocie strachy
Jednego rodzaju kota brytyjscy marynarze bardzo nie lubili. Mianem „kota” określano kańczug – dziewięcioramienny bicz służący na pokładach brytyjskiej Royal Navy do wymierzania kary chłosty… Ponieważ brytyjscy kapitanowie zasądzali chłostę chętnie, często i za byle przewinienie – tego rodzaju kot nie był mile widziany.