Artykuły

Żuławskie domy podcieniowe

InfoGdansk
1 czerwca, 2020
Zdjęcie: Dom podcieniowy w Lasowicach Wielkich.

Wsparte na charakterystycznych słupach budynki od stuleci komponują się z nizinnym krajobrazem Żuław Wiślanych. Tego rodzaju budownictwo cieszyło się uznaniem tutejszych gospodarzy, z pewnością liczyła się funkcjonalność i wygoda tak pomyślanych budynków mieszkalnych.

Część budynku wsparta na słupach ułatwiała utrzymanie czystości wewnątrz domu, a w ocienionej przestrzeni łatwiej też prowadziło się zewnętrzne i niezbędne prace gospodarcze.

Tak pomyślane budownictwo występuje w wielu kulturach z różnych kontynentów, dlatego częste przypisywanie architektury podcieniowej wyłącznie osadnikom holenderskim jest sporym nieporozumieniem.

Domy podcieniowe – odrzucone dziedzictwo

Na planie Suchego Dębu (niem. Zugdam) z 1667 roku naliczyć można 19 domów, z których aż 12 zostało wybudowano z charakterystycznym podcieniem. Wątpliwości więc nie ma, tego typu architektura była w rolniczej przestrzeni żuławskiej funkcjonalna i chętnie wykorzystywana.

W najstarszym typie tego budownictwa podparty na słupach podcień obejmował całą frontową fasadę, co doskonale widać na przykładzie tak zwanego Lwiego Dworu (w gdańskiej dzielnicy Lipce) z początku XVII wieku. W późniejszych domach dobudowywano też boczne skrzydło, a w najmłodszym wariancie podcień obejmował tylko wysuniętą partię frontowej fasady.

Ilość podcieniowych słupów miała świadczyć o zamożności właściciela. Sporo w tym logiki, bo czym bogatszy gospodarz, to domostwo i potrzeby większe.

Domy podcieniowe budowano z wykorzystaniem zasad konstrukcji ryglowej. Najpierw wyrastał szkielet skomponowany z belek pionowych (słupów) i poziomych (rygli), do tego dochodziły podwaliny i oczepy, a całość wzmacniano belkami ukośnymi, czyli tak zwanymi zastrzałami. Wolne pola były wypełniane deskami, gliną lub murem ceglanym.

Tego rodzaju budownictwo wymagało wielkich umiejętności ciesielskich, niejako produktem ubocznym tej sztuki była drewniana ornamentyka charakterystycznych budynków. Wspomniane słupy, rygle i zastrzały tworzyły we frontowej fasadzie kompozycje nieraz bardzo misterne i skomplikowane.

W 1956 roku na obszarze ówczesnego województwa gdańskiego naliczono 156 zachowanych domów podcieniowych.

Po II wojnie światowej nastąpiła niemal całkowita wymiana żuławskiej ludności, niestety napływowi osadnicy nie potrafili zrozumieć wartości tego rodzaju budownictwa. I trudno też mieć o to pretensje, bo skala żuławskich wyzwań i trudności rzeczywiście była trudna do ogarnięcia. Domy podcieniowe były więc systematycznie degradowane, dewastowane czy po prostu niszczone. Obecnie na terenie województwa pomorskiego zobaczyć można nieco ponad trzydzieści tych charakterystycznych zabytków dawnego budownictwa żuławskiego.

Niewyjaśnione pożary domów podcieniowych zdarzają się i w czasach nam bliskich, taki los w listopadzie 2017 roku spotkał na przykład dom w Izbiskach. Przyczyną pewnie też restrykcyjne prawo, które nie pozwala właścicielom na dowolną ingerencję w zabytkową tkankę i obciąża podwyższonymi kosztami napraw i remontów. Przewidziane prawem dofinansowania nie zawsze zachęcają do podjęcia prac o podniesionej skali trudności. Koszty wysokie, formalności sporo, zatem jest jak jest…

Wnętrze domu podcieniowego

W domu podcieniowym ze skrzydłem bocznym wrota wejściowe prowadziły do wielkiej sieni z galerią i ozdobną balustradą. Wspomniane drzwi zadziwiały bogatą ornamentyką, często były dzielone w poziomie i w zależności od potrzeb mogły być otwierane w całości, albo w dolnej lub górnej części. Do wspomnianej sieni przylegał wielki komin z niewielkim pomieszczeniem do przygotowywania posiłków, określanym jako czarna kuchnia.

Nazwa jak najbardziej adekwatna, bo w ciasnej przestrzeni było po prostu ciemno, a czarnej sadzy na ścianach też nie brakowało. W pobliżu komina ściany były wykładane charakterystycznymi flizami ceramicznymi. Określane potocznie jako delfty wydatnie pomagały w utrzymaniu czystości, nierzadko tymi charakterystycznymi biało-niebieskimi płytkami wykładano całe ściany żuławskich domostw.

Wejście z wnętrza sieni prowadziło do wielkiej izby wyposażonej w najlepsze domowe meble i sprzęty, za izbą znajdowały się mniejsze pomieszczenia pełniące funkcje sypialni.

W domach podcieniowych wyposażenia nie brakowało, żuławskie gospodarstwa były powierzchniowo bardzo rozległe, a ich właściciele słynęli z pracowitości i gospodarności. Żuławskie bogactwo bolało między innymi gdańskich patrycjuszy, stąd miejskie regulacje limitujące rozmach żuławskich zabaw weselnych, czy nawet ograniczające użycie aksamitu w żuławskim ubiorze! Warto przypomnieć, że spora część tej arcyciekawej krainy podlegała gdańskiej jurysdykcji.

Podstawowym meblem były zapomniane już obecnie skrzynie, w których przechowywano odzież, pościel, obrusy i tkaniny. Często były malowane z zastosowaniem roślinnej ornamentyki, a w najbogatszych domach trafiały się też skrzynie intarsjowane – wykonane z wykorzystaniem wyjątkowo kosztownej techniki snycerskiej. Od końca XVIII wieku skrzynie były
wypierane przez wolnostojące szafy, często nawiązujące kształtem i formą do stylizacji baroku.

Obowiązkowym meblem domu żuławskiego było łoże z baldachimem, w niektórych domach trafiały się nawet dwa, co wynikało z wielopokoleniowego charakteru rodzin żuławskich.

Od XIX wieku w domach podcieniowych coraz częściej pojawiały się zegary, ułatwiające utrzymanie niezbędnego rytmu i podziału dnia roboczego.

Na ratunek żuławskiej architekturze

Po II wojnie światowej domy podcieniowe łatwo nie miały, jak wyżej wspomniano nowi osadnicy nie przejmowali się obcą im kulturowo architekturą i trudno też mieć o to pretensje i żale.

W zrujnowanym kraju problemów i wyzwań nie brakowało, a najpilniejszą lokalną potrzebą było osuszenie żuławskich pól i odbudowa gospodarki rolnej tej żyznej krainy. Nastała też inna epoka i paradoksalnie ponure pegeerowskie bloki z elektrycznością i bieżącą wodą wydawały się być bardziej atrakcyjne od rozłożystych, ale i starych domów podcieniowych.
Nie przejmowano się ich zabytkową tkanką i sentymentalną wartością.

Tematu nie ułatwiły późniejsze regulacje dotyczące ochrony zabytków. Z krajobrazu znikały więc kolejne domy podcieniowe, niektóre zostały zniekształcone przebudowami, podobny los spotkał też wiele menonickich cmentarzy.

Po zmianie systemu politycznego wśród żuławskich mieszkańców pojawiła się ciekawość regionalnej historii i zachowanych śladów przeszłości.. Miłośników regionu i lokalnej historii intrygowały między innymi rozłożyste budynki wsparte na charakterystycznych słupach.

Na zdewastowany dom podcieniowy w Trutnowach zwrócili uwagę państwo Elżbieta Skirmuntt-Kufel i Daniel Kufel, następnie kupili okaleczony budynek i przez kolejne dekady krok po kroku przywracali piękno tego zabytku żuławskiej architektury. W zabytkowych wnętrzach odbywają się wystawy, koncerty i działa stowarzyszenie „Żuławy Gdańskie”. Udało się uratować Lwi Zamek – najstarszy żuławski dom podcieniowy oraz Kuźnię Oruńską – najmniejszy obiekt z tego nurtu lokalnej architektury.

Zobacz też – Jak dobrać syfon do zlewu?

Dom podcieniowy w Jelonku też miał wiele szczęścia, z inicjatywy pana Marka Opitza i został przeniesiony do Żelichowa, gdzie po rekonstrukcji funkcjonuje jako Mały Holender – stylowa gospoda i centrum żuławskiej edukacji. Szeroko zakrojone prace remontowe przeprowadzono też w domu podcieniowym w Miłocinie – jednym z największych na Żuławach Wiślanych. Ładnie odremontowano też budynek z Nowego Stawu.

Mieszkańcy podejmują remonty w innych takich zabytkach i próbują ocalić ślady materialnej kultury dawnych gospodarzy tych okolic. Coś drgnęło, z wykorzystaniem odniesień do uratowanego budownictwa można komponować ciekawe merytorycznie trasy zwiedzania. Wiele innych domów podcieniowych nadal jednak wyczekuje pomocy i ratunku, oby pomoc nadeszła…

Artykuł powstał przy współpracy z OnlineLife.pl – Life style, Technologia, Zdrowie

Galeria Żuławskie domy podcieniowe - fotografie