Trudne czasy nastały… Statków w gdańskim porcie tyle, co kot napłakał, w miejskiej kasie świeci dno, a w podgdańskich posiadłościach bezkarnie panoszą się żołdacy spod znaku pruskiego króla. A przecież jeszcze niedawno kupcy z całej Europy bili się o dostawy polskiego zboża, a gdański port tętnił gwarem języków z całego świata.
– Gdzie te czasy – rzekł głośno burmistrz do rajców zgromadzonych w ratuszowej Sali Czerwonej. I dalej kontynuował.
– Mili moi, dawnej chwały i potęgi nie przywrócimy, ale miejskie urzędy lśnić muszą blaskiem rangi i powagi! Proponuję więc wykucie nowego portalu ratuszowego – uroczystym tonem obwieścił burmistrz…
Rozterki Daniela Eggerta
Zapowiedziane zlecenie otrzymał mistrz Daniel Eggert, który zasłużenie uchodził za najlepszego rzeźbiarza w nadmotławskim mieście. Jego dzieła zdobiły przedproża i szczyty gdańskich kamienic, wykutych przez niego rzeźb nie brakowało też w patrycjuszowskich parkach i ogrodach.
Daniel Eggert z radością podjął się zlecenia, wszak prace przy ratuszowym portalu i gdańskim znaku herbowym oznaczały prestiż i wyróżnienie! I były gwarancją kolejnych intratnych zamówień…
Ale odmienne myśli też nurtowały wybitnego rzeźbiarza – coraz częściej wracało pragnienie stworzenia dzieła ponadczasowego, ważnego dla współczesnych i nienarodzonych jeszcze pokoleń, zachęcającego do refleksji i szerszego spojrzenia na gdańską Ojczyznę i jej poważne problemy…
– Nie chcę skończyć jak Mistrz Pięknej Madonny – jego rzeźby do dzisiaj zachwycają, cóż jednak z tego, skoro imię twórcy nieznane… – zamyślony Eggert coraz szybciej dreptał po przestronnej i jasno oświetlonej pracowni…
Lwy z gdańskiego ratusza
Prace przy portalu dobiegły końca i nadszedł czas uroczystej prezentacji nowego dzieła. Na placu przed ratuszem zgromadził się tłum podekscytowanych kupców, rzemieślników i rozgadanych przekupek.
Łatwego zarobku, a raczej słabo strzeżonych sakiewek, szukało też kilku opryszków o krzywych gębach i spojrzeniach, jednak na widok miejskich strażników z halabardami rabusie szybko odpuścili.
Na podeście ustawionym przy ratuszowych schodach stał burmistrz w otoczeniu miejskich rajców, wnet blask zachwytu nad nowym portalem miał spłynąć również i na nich…
Mistrzu Danielu – nadszedł czas, ukaż nam swoje dzieło – burmistrz wydał polecenie, po czym opadła zasłona skrywająca nowy portal przed wzrokiem ciekawskich.
Przez tłum przebiegł jęk zachwytu, potem szmer zdumienia, a potem coraz głośniejsze krzyki oburzenia.
– Co to ma być! Co to za herb! Mistrz Eggert oszalał!
Rzeczywiście wielki herb był niepodobny do innych heraldycznych znaków nadmotławskiego miasta. Lwy miast mierzyć się spojrzeniami patrzyły zupełnie inaczej – na zachód, w stronę Złotej i Wyżynnej bramy!
– Cisza! – ryknął niespodziewanie długobrody starzec o dostojnym obliczu. Mieszczanie rozpoznali w nim sędziwego Krzysztofa Strzyckiego, dawnego rzeźbiarza i nauczyciela Daniela Eggerta.
W nowym herbie nie widzę uchybienia– głośnym i dobitnym głosem rzekł stary mistrz. Lwy zgodnie wypatrują wjazdu polskiego króla i ratunku dla zagrożonego Gdańska!
Po czym zapadła cisza jak makiem zasiał.
Mieszczanie kiwali głowami ze zrozumieniem i zapamiętale gestykulowali. Burmistrz ze świtą chyłkiem zszedł z podestu i bez słowa zniknął w ratuszowych wnętrzach…
Schyłek patrycjuszowskiego Gdańska i szlacheckiej Rzeczypospolitej
Legenda o lwach z gdańskiego ratusza dotyczy schyłku dziejów Rzeczypospolitej, gdy nad niereformowanym krajem gęstniały chmury rozbiorowych rozstrzygnięć i traktatów.
Portal ratuszowy powstał w latach 1766-1768 w warsztacie Daniela Eggerta, który był artystą o nieprzeciętnym talencie i dorobku.
Nietypowo ustawione lwy rzeczywiście jakby wypatrują wjazdu ważnej osoby od zachodniej strony miasta. Pomoc nie nadeszła, król nie nadjechał.
Po II rozbiorze Gdańsk został wcielony w granice Królestwa Pruskiego, wkrótce potem unieważniono miejskie przywileje, szczerze mówiąc – anachroniczne i zupełnie niepasujące do realiów kończącego się XVIII stulecia.
Dzieło reformy Rzeczypospolitej zostało podjęte stanowczo zbyt późno, warto też dodać – nie wszyscy rozumieli znaczenie, doniosłość i konieczność stanowczych działań. Rada Miasta Gdańska również dorzuciła swoje trzy grosze, bo miejscy rajcy wypowiedzieli się przeciwko próbie wprowadzenia cła generalnego i reformy rozchwianych finansów państwowych. A poparcia wobec wniesionego sprzeciwu szukali… wśród dyplomatów i dygnitarzy rosyjskich.
Przywołana legenda dotyka więc wielu wątków gdańskiej i polskiej historii, ukazuje też wolność jako dar, o który należy każdego dnia walczyć i zabiegać.
II rozbiór z 1793 roku przyśpieszył agonię szlacheckiej Rzeczypospolitej, przyniósł też kres gdańskiej republiki kupieckiej. A ratuszowe lwy do dzisiaj patrzą na zachód i cierpliwie świadkują gdańskiej historii. Widziały powitanie osób wybitnie, ale i też zbrodniczo zapisanych w światowej historii. To temat na zupełnie inne opowiadanie…